Miejsce w SLW: uczennica Kazimierza Twardowskiego.
Obszary badań: epistemologia, aksjologia, metodologia, semiotyka, historia filozofii.
Koncepcje: dualizm metafizyczny, odrzucenie istnienia nazw pustych.
Najważniejsze wyniki: analiza irracjonalizmu i konwencjonalizmu, teoria analogii, analiza pojęcia prawa naukowego, analiza okresu warunkowego, teoria rozumienia.
BIOGRAFIA
Data i miejsce urodzenia: 3.01.1904. Lwów.
Data i miejsce śmierci: 18.06.1983. Kraków (pochowana w Rudnej Wielkiej).
Rodzice: Stanisław Tomasz i Antonina z d. Zaleska.
Matura: Gimnazjum Żeńskie SS. Urszulanek we Lwowie (1922).
Studia: UL (1922–1926).
Doktorat: Teoria sądu Edmonda Goblota. 26.02.1927. UL. Kazimierz Twardowski.
Staż: Uniwersytety w Austrii, Francji i Niemczech (1930–1931).
Habilitacja: Irracjonalizm a poznanie naukowe. 31.12.1946. UW.
Profesura: 12.02.1955/1974.
Dydaktyka: UL (1926–1930, 1934–1937), Gimnazjum im. Królowej Jadwigi i Gimnazjum im. Zofii Strzałkowskiej we Lwowie (1931–1934), UW (1946–1949), UP (1949–1950), UJ (1957–1964).
Varia: Była zatrudniona w IPs (1937–1940) i w PAN (1964–1974). Członkini IIPh (14.09.l969) – nb. pierwsza kobieta w IIPh – i członkini honorowa PTF (1984).
IDEE, PROBLEMY, REZULTATY
Ogólna charakterystyka dorobku naukowego
Dąmbska była filozofem wszechstronnym.
Głównymi dziedzinami jej badań były semiotyka logiczna, epistemologia i szeroko rozumiana metodologia. W zakresie semiotyki podejmowała zagadnienia ogólne, takie jak analiza podstawowych pojęć semiotycznych (m.in. pojęć znaku, prawdy, rozumienia), i zagadnienia szczegółowe – zarówno semantyczne, jak też pragmatyczne. Uprawiała jednak także aksjologię oraz historię filozofii. Jej prace są interdyscyplinarne: np. w badaniach semiotycznych wykorzystywała bogatą wiedzę z zakresu psychologii, lingwistyki i oczywiście logiki formalnej. Wszędzie umiała dostrzec i uwypuklić wymiar aksjologiczny.
Jej podejście do problematyki filozoficznej egzemplifikowało tendencje obecne w całej SLW. Właściwe było jej filozofii, z jednej strony, nieograniczanie a priori zakresu rozważanej problematyki, a z drugiej – ostrożność w wypowiadaniu twierdzeń i krytycyzm, którego ostrze kierowała w pierwszej kolejności na siebie.
Filozofia spełnia, według Dąmbskiej, dwie funkcje: autonomiczną i utylitarną. Funkcja autonomiczna – to badanie struktury kategorialnej świata, natury człowieka i wytworów jego aktywności oraz egzystencjalnego sensu życia. Funkcja utylitarna – to krytyczna refleksja nad pytaniami, które człowiek sobie stawia, i nad racjonalnością odpowiedzi, których na te pytania udziela. Obie te funkcje uważała za ważne: nic nie jest w stanie w ich wypełnianiu zastąpić i dlatego filozofia jest ludziom potrzebna.
Prace Dąmbskiej stanowią wzór analizy filozoficznej w duchu SLW. Najtrafniejszym byłoby określenie jej badań jako „analiz semiotycznologicznych”. Rdzeniem tej metody jest drobiazgowa analiza pojęć i twierdzeń, tropienie wszelkich wieloznaczności i nieścisłości, subtelne dystynkcje pojęciowe, badanie związków między pojęciami a innymi elementami teorii. Dąmbską interesowały także inne prądy filozofii analitycznej. Jednym z nich był neopozytywizm, z którego przedstawicielami zetknęła się osobiście. Dąmbska krytycznie odnosiła się do neopozytywistycznej koncepcji, zgodnie z którą system wiedzy da się ostatecznie zredukować do „tego, co empirycznie dane”. Chociaż ceniła niektóre poglądy Koła Wiedeńskiego, nigdy nie była skłonna do typowego dla neopozytywistów dogmatycznego rygoryzmu w traktowaniu problematyki filozoficznej i do oceniania jej w kategoriach tzw. kryterium demarkacji.
Wybrane kwestie szczegółowe
- Paradoks filozofii lingwistycznej. Hasłem programowym filozofii lingwistycznej jest redukcja badań filozoficznych do lingwistycznej analizy języka.
Hasło takiej redukcji jest do obrony w zakresie antropologii i teorii kultury, ale nie da się go obronić w wersji radykalnej, w której głosi, że analiza semiotyczna jest jedyną metodą filozofii naukowej. Zachodzi zresztą rozbieżność między tym hasłem a praktyką filozofów lingwistycznych. Radykalni filozofowie lingwistyczni deklarowali, że nie ma właściwie filozofii-wytworu. Jest tylko filozofia-czynność: filozofowanie. Tymczasem w rzeczywistości konstruowali pewien mniej lub bardziej zwarty system filozoficzny, a więc pewną „teorię, o której uzasadnienie należy się pytać”.
Sytuacja ta rodzi paradoks, który można by nazwać „paradoksem radykalnej filozofii lingwistycznej”. Załóżmy, że filozofowie lingwistyczni rzeczywiście tylko filozofują i jest to (niecodzienna) czynność, która nie prowadzi do żadnych wytworów – a w szczególności do wygłaszania żadnych tez; jeśli tak – to, co robią, nie podlega racjonalnej ocenie, a więc jest poznawczo bezwartościowe. Załóżmy więc, że jednak wygłaszają pewne tezy; jako filozofowie lingwistyczni muszą uważać te tezy za pozbawione uzasadnienia (gdyby tego nie czynili, byliby „zwykłymi” filozofami), a więc znowu to, co robią, jest poznawczo bezwartościowe.
Niezależnie od tego uprawianie „czystej” analizy języka jest iluzją, gdyż badanie funkcji syntaktycznych, semantycznych i pragmatycznych języka nie może nie odwoływać się do analizy problemów „epistemologicznej i ontologicznej natury”.
- Filozofia i jej historia. Do nauk filozoficznych należą: historia filozofii, logika wiedzy i teoria poznania, ontologia, antropologia filozoficzna i aksjologia (w szczególności aksjologia moralna).
Historia filozofii zaliczona zostaje do nauk filozoficznych ze względu na jej szczególną relację do filozofii teoretycznej. Inaczej niż w wypadku relacji między np. historią matematyki i samą matematyką – historia filozofii i filozofia mają do pewnego stopnia ten sam przedmiot: pojęcia (resp. idee) i poglądy (resp. systemy) filozoficzne, co sprawia, że jest między nimi silna obiektywna więź. Różnica w podejściu do wspólnego przedmiotu tkwi w tym, że filozof-systematyk bada pojęcia i poglądy pod kątem ich adekwatności, natomiast filozof-historyk – pod kątem ich pozycji w obrębie innych „wytworów ducha ludzkiego”.
Znaczenie historii filozofii dla filozofii systematycznej jest więc oczywiste.
Ale i rezultaty badań w zakresie historii szerszej – mianowicie historii nauki – mają ogromną wagę heurystyczną dla filozofii. Historia nauki jest bowiem m.in. historią poznania naukowego i jego metod. Badania prowadzone w jej obrębie ułatwiają dzięki temu ocenę poszczególnych doktryn epistemologicznych wziętych autonomicznie i ze względu na ich funkcję w dziejach nauki. Badania z zakresu historii nauki mają również dużą wagę heurystyczną m.in. dla logiki – dają impuls do tworzenia systemów formalnych, mających szansę uzyskania interpretacji (modelu) w dziedzinach badanych przez naukę w różnych fazach jej dziejów.
- Znaki. Semiotyka jest teorią znaków. Definicji znaku sensu largo wolno nadać następującą postać:
Przedmiot X jest znakiem, gdy: jest przedmiot Y taki, że Y jest różny od X-a i X desygnuje (scil. wskazuje) lub denotuje (scil. oznacza) Y-a – i jest osoba Z taka, że Z spostrzega X-a w czasie T i X jest w stanie uobecnić Y-a Z-owi w czasie T.
Należy odróżnić znaki denotujące od informujących. Znaki denotujące (gesty, głosy, obrazy, symbole itd.) tylko w pewnym kontekście sytuacyjnym lub werbalnym pełnią funkcję denotowania. Znaki informujące (symptomy, sygnały, mapy, zdania itd.) – to właśnie owe konteksty. Znaki informujące mogą być spontaniczne (w szerokim tego słowa rozumieniu) lub celowe. Te pierwsze – to symptomy; te drugie – to sygnały. Symptomem jest np. wysypka jako oznaka szkarlatyny; sygnałem jest np. wysokość słupa rtęci w termometrze jako oznaka stanu ciepłoty organizmu.
Znaki sensu stricto to właśnie znaki denotujące. Zbiorem znaków denotujących jest język.
- Symbole. Szczególnymi znakami sensu stricto są symbole: szczególnymi, gdyż aby pełnić funkcję denotującą, nie muszą być spostrzegane przez interpretatora – ani nawet spostrzegalne w ogóle. Symbolami bywają idee: np. gołąb-idea jest w odpowiednim kontekście symbolem pokoju lub Ducha Świętego; liczba dziesięć jest w odpowiednim kontekście symbolem wszechświata.
Symbole da się określić w sposób następujący:
Znaki mogą mieć denotację prostą lub denotację złożoną. Rozważmy sytuację, w której X wskazuje wprost przedmiot Y, a Y wskazuje wprost przedmiot Y*, przy czym Y* może być poza tą sytuacją przedmiotem asemantycznym (czyli pozbawionym denotacji). O X-ie powiemy, że wskazując wprost Y-a, ma denotację prostą; wskazując zaś pośrednio Y*-a, ma denotację złożoną.
Otóż symbol jest przedmiotem, który może być w takiej strukturze Y*-iem. (Pomija się tu ten sens „symbolu”, który wstępuje np. w logice lub matematyce, gdzie symbol ma denotację prostą.)
Niekiedy uważa się, że symbole muszą być zmysłowo spostrzegalne, podczas gdy przedmioty symbolizowane – nie, a ponadto mogą być nawet nieuchwytne pojęciowo. Jak już wspomniano, symbol de facto nie musi być zmysłowo dostrzegalny. Nie musi też symbolizować przedmiotów „nieuchwytnych pojęciowo lub ukrytych”. Zwykle natomiast to, co jest symbolizowane, jest ukwalifikowane aksjologicznie.
- Kategorie logiczne i gramatyczne. Język jest przedmiotem zainteresowania logików i gramatyków (a szerzej – lingwistów). O ile jednak gramatyków interesują konkretne (indywidualne lub grupowe) języki naturalne lub języki będące ich sztucznym ekwiwalentem (takie jak np. esperanto), o tyle logików interesują języki idealne będące pewnymi „konstrukcjami schematycznymi”. Nie znaczy to jednak, że rezultaty badań logicznych nad językami idealnymi nie mają znaczenia dla badań lingwistycznych nad językami naturalnymi.
Oto co ma m.in. do powiedzenia logik na temat (tradycyjnej) gramatyki:
Po pierwsze, podział wyrażeń na tzw. części mowy jest logicznie wadliwy (nie ma jednej zasady i nie jest rozłączny). Po drugie, z podziałem tym są związane liczne nieporozumienia. Dotyczą one m.in. statusu semiotycznego gramatycznej kategorii wykrzykników oraz podziału wyrazów mowy na samodzielne i niesamodzielne.
I tak – wykrzykniki nie są ściśle biorąc „wyrazami mowy”, chociaż są pewnymi znakami ekspresyjnymi (scil. oznakami).
Natomiast jeśli chodzi o podział wyrazów mowy na samodzielne i niesamodzielne nie jest jasny stosunek tego podziału do podziału ich na autosemantyczne i synsemantyczne. Ponadto klasa wyrazów niesamodzielnych jest w ujęciu gramatyków niejednorodna: znalazły się w niej bowiem wyrażenia o odmiennych funkcjach syntaktycznych – np. przyimki i spójniki. Niejednorodna jest też gramatyczna klasa tych ostatnich: są wśród nich np. operatory (typu „zatem”), służące do wskazywania związków będących „rezultatem operacji myślowych mówiącego”; z kolei typowy operator „nie” jest zaliczany w rozpowszechnionej klasyfikacji gramatyków do przysłówków.
Niepoprawność podziału na części mowy bierze się stąd, że gramatycy często nie odróżniają języka teorii i metateorii. Widać to w wypadku wyrazów niesamodzielnych, które – gdyby odnosiły się do stosunków między wyrazami – byłyby elementami języka metateoretycznego (gdy w istocie należą do języka teorii).
- Nazwy puste. Rozróżnia się zwykle dwie funkcje nazw: oznaczanie (desygnowanie) i współoznaczanie (konotowanie). Wiele nazw pospolitych, takich jak „filozof”, pełni obie te funkcje: nazwa „filozof” oznacza poszczególnych filozofów, np. Dąmbską, a współoznacza własność bycia-filozofem.
W myśl niektórych rozpowszechnionych ujęć teorii nazw nie wszystkie nazwy pełnią obie te funkcje. Twierdzi się np., że nazwy puste – takie jak „muza” – niczego nie desygnują, a imiona własne – takie jak „Izydora Dąmbska” – nie mają konotacji: nie mają treści. Czy jednak na pewno tak jest?
Nazwy, które nie desygnują żadnego przedmiotu, określa się mianem „nazw pustych”. Nazwami pustymi mają być m.in. nazwy sprzeczne, mitologiczne i fikcyjne. O logice tradycyjnej (sylogistyce) zakłada się, że nie odnosi się ona do tak rozumianych nazw pustych.
Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że – po pierwsze – termin „nazwa pusta” nie ma dobrze określonego zakresu: nazwa dla jednej osoby może być niepusta (jak np. nazwa „Zeus” dla niejednego starożytnego Greka), dla innej zaś pusta (jak ta sama nazwa dla dzisiejszych Europejczyków).
Po drugie, jeśli cechą definicyjną nazw jest to, że coś oznaczają, to dopuszczając istnienie nazw pustych – a więc niczego nieoznaczających – zmienia się sens terminu „nazwa”. Ktoś, kto chce zachować kategorię nazw pustych, musiałby zdefiniować nazwę przy użyciu pojęć syntaktycznych, nie zaś semantycznych. Mogłaby ona np. brzmieć: nazwa to wyrażenie nadające się do roli orzecznika w zdaniach typu „A jest B” przy zasadniczym rozumieniu słówka „jest”.
Po trzecie, nie widać powodów, aby nie używać tzw. nazw pustych w zdaniach typu „A jest B”. Zgodnie z potocznymi intuicjami jeśli w zdaniach tego typu nazwa ‘A’ jest niepusta, a nazwa ‘B’ jest pusta, to zdania te (por. np. „Arystoteles jest muzą”) jesteśmy skłonni uznawać za fałszywe. Jeśli jest na odwrót lub jeśli obie nazwy – ‘A’ i ‘B’ – są puste, to odpowiednie zdanie mogłyby być zarówno fałszywe (por. np. „Zeus był przedmiotem kultu w Chinach”), jak i prawdziwe (por. np. „Erato jest muzą”).
Po czwarte, nieprzekonujące jest rozumowanie, że gdyby nie było nazw pustych, to co najmniej nazwa „nazwa pusta” byłaby pusta. Rzekomy paradoks znika, jeśli zrobimy zastrzeżenie, że problem pustości rozważamy tutaj wyłącznie w odniesieniu do nazw wziętych in suppositione formali.
Pozostaje więc uznać, że każda nazwa coś oznacza, a mianowicie pewien przedmiot możliwy („możliwy przedmiot myśli”), przy czym zbiór przedmiotów możliwych jest nadzbiorem zbioru przedmiotów istniejących realnie.
Ostatecznie – jeśli więc dane wyrażenie niczego nie oznacza, nie jest nazwą lub jest nazwą pozorną. To, jaka jest kategoria ontyczna i sposób istnienia desygnatów danej nazwy – realny czy fikcyjny – oraz czy one istnieją, czy nie istnieją, jest sprawą ontologii, a nie logiki. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby wśród nazw – w zależności od statusu ontycznego ich desygnatów – wyróżniać np. nazwy realne i fikcyjne albo nazwy egzystencjalne i nieegzystencjalne.
- Nazwy indywidualne i generalne. Właściwa funkcja imion własnych polega na nazywaniu indywiduów, tj. przedmiotów posiadających osobowość (tak jest np. w zdaniu „Jerzy spotkał jeża”) lub quasi– czy pseudo-osobowość (kiedy nazywa jakieś indywiduum topograficzne lub spersonalizowane zwierzę, roślinę lub – wyjątkowo – rzecz martwą) – stąd nazywa się je niekiedy „nazwami indywidualnymi”.
W węższym znaczeniu imiona własne – to nazwy osób; w szerszym znaczeniu – to nazwy indywiduów o szczególnej „wartości humanistycznej”, odznaczających się „ciągłością historyczną”. Imiona własne bywają też używane niewłaściwie – jako nazwy generalne lub ekwiwalenty takich nazw (jak np. w zdaniu „Każdy Jerzy ma urodziny 23 kwietnia”); w tym wypadku nazywają one zbiory indywiduów.
Należy odróżniać funkcję nazywania, pełnioną przez nazwy indywidualne, od funkcji oznaczania, pełnionej przez nazwy generalne. Te ostatnie oznaczają również indywidua, ale „pojęte jako elementy pewnych klas”.
Różnica ta objawia się m.in. w tym, że o ile imiona własne mogą nazywać różne indywidua bez zmiany „zawartości języka”, do którego należą, o tyle w wypadku nazw generalnych zmiana desygnatów pociąga za sobą zmianę tej zawartości (rozumianej jako „zbiór stałych i zmiennych wyrazów przyporządkowanych przedmiotom poznania” wyrażającego się w tym języku).
Odpowiedź na pytanie o treść imion własnych zależy od tego, czy chodzi o imiona własne kontekstowe (skonkretyzowane) czy bezkontekstowe.
Imię własne kontekstowe ma określone znaczenie; w określonym kontekście (sytuacyjnym lub werbalnym) można takie imię uważać za zmienną o ograniczonym zakresie, stojącą w podmiocie gramatycznym odpowiedniej funkcji zdaniowej. Jest więc w pewnym sensie wieloznaczne; od wyrażeń wieloznacznych sensu stricto i wyrażeń okazjonalnych różnią się tym, że pierwsze mają „różne, ale określone i przeliczalne znaczenia”, a te drugie pełnią różne funkcje semantyczne wraz ze zmianą osoby, która ich używa. Natomiast imiona własne bezkontekstowe nie mają określonego znaczenia (denotacji i konotacji); dlatego nie nadają się na terminy naukowe.
Niektórzy chcieliby imiona własne zastąpić „układem współrzędnych wyznaczającym pewien przekrój czasoprzestrzeni”. Są dwa powody, dla których nie wolno tego zrobić. Po pierwsze, zastąpienie imion własnych – w każdym razie imion osób – takim układem współrzędnych byłoby zmianą pojęcia osoby jako świadomie sprawczego i (potencjalnie przynajmniej) samoświadomego podmiotu poznania o określonej historii. Po drugie, imiona własne kontekstowe spełniają funkcję apelatywną, tj. służą do wchodzenia w „kontakt duchowy” z innymi osobami (np. przyzywania, proszenia, rozkazywania); funkcji takiej wspomniany wyżej ekwiwalent imion własnych pełnić nie jest w stanie.
Swoistą funkcją imion własnych osób jest ponadto funkcja trwałego i wszechstronnego (universaliter) reprezentowania ich nosicieli. Dlatego używanie imion własnych podkreśla jedność nosicieli w ciągu całego ich życia.
Nieprzypadkowo nawet jeśli skądinąd dużo o jakimś człowieka wiemy, to dopóki nie znamy imienia tego człowieka, nie jesteśmy skłonni powiedzieć, że znamy owego człowieka. Nieprzypadkowo też osoba ukrywająca swoje imię lub używająca innego niż to, które się z nią pierwotnie „zrosło”, staje się w pewnym stopniu – dla otoczenia – „innym człowiekiem”. (Podobną funkcję pełnią też nazwiska, tyle że ich pole zmienności jest bardziej ograniczone.) To właśnie spełnianie przez imię własne funkcji reprezentowania jest źródłem dbałości ludzi o „dobre imię” i poczucia sui generis odpowiedzialności za nie.
Jak pamiętamy – nie ma podstaw do tego, aby odmawiać istnienia przedmiotom fikcyjnym (scil. czysto intencjonalnym). Toteż imiona własne przedmiotów fikcyjnych (np. bohaterów literackich) spełniają wobec swoich nosicieli te same funkcje, co imiona własne przedmiotów realnych (w tym postaci historycznych).
- Przymiotniki. Przymiotniki bywają uważane za nazwy odpowiednich cech, nazwy nosicieli tych cech lub za wyrażenia synsemantyczne, tj. niemające żadnego znaczenia lub mające tylko znaczenie niesamoistne.
Pierwszy pogląd jest mylny. Wyrazy „biały” i „białość” musiałyby na jego gruncie być równoznaczne i mieć te same desygnaty. Jako takie – powinny być wymienialne. Tymczasem sensowne zdanie „Biały śnieg już taje” po zastąpieniu wyrazu „biały” wyrazem „białość” zmienia się w nonsens: „Białość śnieg już taje”. Podobnie mylny jest drugi pogląd. Tutaj wyraz „biały” musiałby być równoznaczny z wyrażeniem „biały przedmiot”. Ale jeśli za wyraz „biały” w wyrażeniu „biały przedmiot” wstawimy wyrażenie „biały przedmiot”, otrzymamy znowu nonsens: „biały przedmiot przedmiot”.
Pozostaje więc pogląd, że przymiotniki mają znaczenie niesamoistne; przymiotniki przecież rozumiemy – nie mogą więc być pozbawione znaczenia.
To, jakie jest ich niepełne znaczenie, zależy od tego, jaki jest kontekst, w który to znaczenie zostaje wkomponowane. Są dwa takie konteksty: przydawkowy i orzecznikowy.
Konteksty przydawkowe typu „P-owy A” wyrażają implicite: (a) przedstawienie P-owości i (b) supozycję, że A posiada cechę P-owości. Natomiast sam przymiotnik „P-owy” w takim kontekście wyraża implicite: (a) przedstawienie P-owości i (b) niezupełną supozycję, że jakiś przedmiot posiada cechę P-owości.
Konteksty orzecznikowe typu „A jest P-owy” mają dwa znaczenia. Przy pierwszym znaczeniu parafrazą takich kontekstów byłaby formuła „A posiada P-owość”; w takim kontekście na miejsce przymiotnika „P-owy” wchodzi rzeczownik „P-owość”. Przy drugim znaczeniu konteksty te są redukowalne do kontekstów przydawkowych, gdyż można je sparafrazować za pomocą formuły „A jest przedmiotem P-owym”, w której przymiotnik „P-owy” występuje w roli przydawki.
Tradycyjnie wyodrębnia się cztery typy przymiotników ze względu na funkcję, jaką pełnią one w kontekstach przydawkowych wobec znaczenia swoich argumentów nazwowych: przymiotniki determinujące i modyfikujące, restytuujące (konfirmujące) i abolujące. Przymiotnik „P-owy” dodany do jakiejś nazwy ‘A’ jest determinujący, gdy denotacja nazwy „P-owy A” jest podzbiorem właściwym denotacji nazwy ‘A’ (por. odpowiednio nazwy „biały kwiat” i „kwiat”); jest on zaś modyfikujący, gdy wspomniane denotacje się wykluczają (por. np. nazwy „perła” i „fałszywa perła”). Z kolei przymiotnik w funkcji restytuującej (np. „rzeczywisty”) jedynie wzmacnia, „potwierdza” konotację swego argumentu (np. rzeczywisty koszt to tyle, co po prostu koszt); natomiast przymiotnik w funkcji abolującej (np. „rzekomy”) „usuwa” konotację swego argumentu (np. rzekomy kształt nie jest w ogóle kształtem).
Wbrew powyższemu poglądowi – nie ma podstaw do wyróżniania przymiotników abolujących. Gdyby ich funkcja polegała na wspomnianym usuwaniu konotacji argumentów, nazwy zawierające te przymiotniki (np. „rzekomy kształt”) byłyby w ogóle pozbawione konotacji. Tymczasem są one sensowne: nazwy typu „rzekomy A” znaczą bądź tyle, co „nie-A”, bądź tyle, co „coś, co udaje A-ka” (resp. „coś, co może być wzięte za A-ka”).
Dlatego przymiotniki abolujące należy włączyć do przymiotników modyfikujących, a te podzielić dalej na przymiotniki pozytywne, negatywne (tu weszłyby przymiotniki abolicyjne typu „rzekomy A” wzięte jako synonimy „nie-A”), negatywno-pozytywne (por. np. „niemądry A” w znaczeniu „głupi A”).
- Zdania oznajmiające, pytajne i rozkazujące. Tradycyjnie dzieli się zdania na oznajmiające, pytajne i rozkazujące.
Zdania oznajmiające – powiedzenia – wolno utożsamić ze zdaniami w sensie logicznym, tj. zdaniami będącymi prawdą lub fałszem. Do powiedzeń należą m.in. normy, tj. zdania ogólne, które stwierdzają, że w pewien sposób należy lub nie należy postępować. Normy można formułować nawet wtedy, gdy wiadomo, że w pewnych okolicznościach – lub nigdy – nie zostaną zrealizowane (taką normą jest np. norma „Nie należy zabijać” wypowiadana w Dekalogu w formie rozkazu „Nie zabijaj!”).
Zdania pytajne mogą być rozstrzygające i uzupełniające. Zdania pytajne rozstrzygające – typu „Czy p?” – mają tylko dwie odpowiedzi właściwe: ‘p’ lub „Nie-p”. Zdania pytajne uzupełniające zakładają implicite odpowiedź na jakieś pytanie rozstrzygające. Odpowiedziom odpowiada tu funkcja zdaniowa; desygnaty jej zmiennej są przedmiotami sensu stricto pytania. W pytaniu warunkowym (o którym będzie mowa niżej) zakres zmiennej zostaje zacieśniony.
Zdania rozkazujące, podobnie jak zdania pytajne, nie mają wartości logicznej: nie są powiedzeniami. Wyjątek stanowią instrukcje – a więc zdania rozkazujące warunkowe typu: „Jeżeli chcesz osiągnąć cel X, to wykonaj czynność Y!”. Zdania te są równoważne powiedzeniom: „Środkiem do osiągnięcia celu X jest czynność Y”.
W przeciwieństwie do norm, które są zawsze ogólne, zdania rozkazujące miewają charakter indywidualny – z ograniczeniem do określonej osoby, miejsca lub czasu. Rozkaz rzetelny – to taki, że rozkazodawca ma podstawy do przewidywania, że da się ten rozkaz wykonać.
- Zdania warunkowe. Do zdań warunkowych należą powiedzenia warunkowe, ale także warunkowe pytania, rozkazy, życzenia i prośby.
Powiedzenia warunkowe są powiedzeniami złożonymi: składają się mianowicie z dwóch członów zdaniowych – poprzednika i następnika – oraz z funktora zdaniotwórczego łączącego te człony. Niekiedy jednym z członów powiedzeń warunkowych są zdania – z gramatycznego punktu widzenia – pytające lub zdania rozkazujące; pełnią one wtedy jednak funkcję powiedzeń. Powiedzenia warunkowe języka potocznego bywają eliptyczne. Czasami ich członami są funkcje zdaniowe, jak np. w wypadku zdania „Jeśli x jest kwadratem, to x ma równe boki”. Zdanie takie zawiera domyślny (a opuszczony) kwantyfikator „Dla każdego x…”.
Inaczej niż w wypadku implikacji logicznej znaczeniem powiedzenia warunkowego języka potocznego typu „Jeżeli p, to q” jest sąd stwierdzający, że między tym, co uznaje lub czemu zaprzecza poprzednik ‘p’, a tym, co uznaje lub czemu zaprzecza następnik ‘q’, zachodzi stosunek wystarczającego uwarunkowania. (Niekiedy w poprzedniku ‘p’ podawany jest tylko pewien składnik warunku wystarczającego, a dopełnienie go do warunku wystarczającego pozostawia się domyślności odbiorcy wypowiedzi warunkowej.)
W języku potocznym: (a) na ogół nie posługujemy się okresem warunkowym, kiedy wiemy, że poprzednik jest fałszywy, a następnik prawdziwy; (b) na ogół („chętniej”) posługujemy się okresem warunkowym, kiedy nie stwierdzamy ani poprzednika, ani następnika.
Niezależnie od tego, czy poprzednik i następnik są twierdzące czy przeczące, całe powiedzenie warunkowe jest zdaniem twierdzącym.
Jak wiadomo – powiedzenia warunkowe mogą występować w casus potentialis, w casus realis i w casus irrealis. Wbrew rozpowszechnionemu ujęciu znaczeniem powiedzenia warunkowego w casus realis typu „Jeżeli p, to q” jest tylko sąd stwierdzający uwarunkowanie między tym, że p, a tym, że q, gdyż tylko to jest w tym powiedzeniu wyrażane explicite. Natomiast sąd stwierdzający zachodzenie warunku i sąd stwierdzający zachodzenie rzeczy uwarunkowanej są tym, co to powiedzenie wyraża jedynie implicite.
Znaczenie zdań warunkowych pytajnych wziętych w całości ma tę samą kategorię semantyczną, co ich następniki. Znaczeniem jest tutaj pytanie dotyczące zrelatywizowanego stanu rzeczy. Zdania te występują – tak jak powiedzenia warunkowe – w casus realis, potentialis lub irrealis.
Podobnie jak w wypadku zdań warunkowych pytajnych znaczenie zdań warunkowych rozkazujących ma tę samą kategorię semantyczną, co następnik. Wyrażają one zrelatywizowane (nie absolutne) rozkazy lub zrelatywizowane (nie absolutne) normy, tj. takie rozkazy lub normy, że dotyczą one działania zrelatywizowanego w intencji rozkazo- resp. normodawcy do stanu rzeczy wskazywanego przez poprzednik. Ponieważ rozkazy zakładają w zasadzie wykonalność, nie ma zdań warunkowych rozkazujących w casus irrealis.
- Powiedzenia przyzwolone, wyłączne, przyczynowe i czasowe. Powiedzenia przyzwolone typu „p, chyba że q” są równoważne na ogół powiedzeniom „Jeżeli nie-q, to p”, ale czasem też zdaniom „Jeżeli p, to nie-q” lub łącznie „Jeżeli nie-q, to p, lub jeżeli p, to nie-q”. W powiedzeniach przyzwolonych typu „p, chociaż q” oba człony są stwierdzone.
Zdania typu „Choćby p czy q?”, mimo że mają one formę zdań pytajnych, w rzeczywistości są powiedzeniami, człon „czy q?” pełni bowiem funkcję sądu (jest mianowicie równoważny powiedzeniu „Nie-q”). Niekiedy są one równoważne zaprzeczeniu powiedzenia warunkowego.
Powiedzenia przyczynowe mają na ogół postać „Ponieważ p, więc q”. Powiedzenie takie jest równoważne koniunkcji „Jeżeli p, to q, i (p i q)”. Powiedzenia przyczynowe Dąmbska uważa za „powiedzenia inferencyjne”, tj. wyrażające sytuację, w której mówiący uznaje ‘q’ na podstawie uznania ‘p’ (w powiedzeniach warunkowych ‘p’ i ‘q’ są supozycjami).
Na koniec – powiedzenia czasowe typu „Gdy (kiedy) p, to q” dotyczą następstwa czasowego lub współistnienia tego, że p, i tego, że q. Takie powiedzenia – gdy dotyczą przeszłości – wyrażają na ogół dwa sądy i mogą to być sądy przeczące.
- Prawda i język. Definicje prawdy są zakorzenione w koncepcjach języka, dla których predykat „prawdziwy” się definiuje: w koncepcji korespondencyjnej, operacjonistycznej i immanentystycznej. W pierwszej koncepcji – język traktowany jest jako system znaków odnoszących się do pewnego modelu przedmiotowego. W drugiej koncepcji – język jest formą biologicznego i kulturowego zachowania się ludzi. W trzeciej koncepcji – język rozumie się jako zespół znaków oraz dyrektyw tworzenia znaków złożonych i przekształcania jednych znaków w drugie.
Z koncepcją korespondencyjną harmonizuje klasyczna definicja prawdy. Brzmi ona: Zdanie twierdzące jest prawdziwe, gdy stan rzeczy temu zdaniu przyporządkowany zachodzi; zdanie przeczące jest prawdziwe, gdy stan rzeczy jemu przyporządkowany nie zachodzi. Na gruncie koncepcji operacjonalistycznej naturalne jest ujęcie pragmatystyczne, tj. traktowanie prawdziwości powiedzeń jako ich „skuteczności” w pewnego typu poznawczych grach językowych. Natomiast koncepcja immanentystyczna stanowi podłoże definicji syntaktycznej, w której prawdziwość zdania utożsamia się z jego koherencją z innymi, zwykle specjalnie dobranymi zdaniami.
Wszystkie te pojęcia są pochodne względem pojęcia prawdziwości jako czegoś, co przysługuje sądom w sensie logicznym (tj. logicznej treści zdań), a co skorelowane jest z pewnymi kategoriami ontycznymi – przede wszystkim z pojęciem istnienia.
- • Rozumienie. Wyrażenie „rozumieć” występuje m.in. w kontekstach typu „A rozumie, że p”, „A rozumie, dlaczego p” i „A rozumie X-a”. Kontekst „A rozumie…” bywa też używany zamiennie z kontekstem „A wie…”.
Wyrażenia „A rozumie, że p” i „A rozumie, dlaczego p” odnoszą się do sytuacji, w której A ujmuje stosunek uwarunkowania logicznego lub przyczynowego, lub też wyraża implicite aprobatę dla tego, że p, lub przekonanie, że ‘p’ jest oczywiste.
Z kolei kontekst „A rozumie X-a” ma kilka znaczeń. Rozumieć X-a, to tyle, co: (1) wiedzieć, co znaczy X; (2) wiedzieć, co X wyraża; (3) wiedzieć, do jakiego typu X należy; (4) wiedzieć, jakie jest powiązanie motywacyjne lub przyczynowe X-a (gdzie X jest pewnym przeżyciem); (5) wiedzieć, jaką X ma strukturę (gdzie X może być aparatem, kompozycją muzyczną lub rozumowaniem); (6) wiedzieć wreszcie, jakiej idei realizacją jest X. Warto podkreślić, że wiedzieć, co znaczy X, to coś więcej, niż tylko zastąpić X-a synonimem, znać definicję X-a czy umieć posługiwać się X-em w odpowiednich sytuacjach. Dalej: wiedzieć, co wyraża X, to wiedzieć czego X jest znakiem (symbolem lub symptomem).
W każdym z tych wypadków rozumienie: (a) dotyczy przedmiotów związanych z ludzkim życiem duchowym, tj. znaków, wytworów psychicznych i psychofizycznych, struktur logicznych itd.; (b) polega na uświadamianiu sobie stosunku wyznaczającego znaczenia tych przedmiotów, przy czym (c) to uświadamianie sobie jest odtwarzalne.
Czynniki (a)–(c) tworzą istotne warunki rozumienia: są jego naturą. Pojęcie rozumienia można jednak zmienić w ten sposób, że rozumienie dotyczyć może także przedmiotów naturalnych; wtedy do czynników (a)–(c) dochodzi znajomość układu części rozumianego przedmiotu lub przyczyn rozumianego zjawiska.
Dla odróżnienia tych dwóch rodzajów rozumienia – w pierwszym wypadku można mówić o rozumieniu humanistycznym, a w drugim o rozumieniu naturalnym.
Jaka jest wartość poznawcza rozumienia humanistycznego?
Ze względu na wieloznaczność artefaktów i faktów psychicznych ich rozumienie jest zawsze interpretacją, a więc poznaniem zawodnym. Nie znaczy to jednak, że rozumienie humanistyczne jest poznaniem bezwartościowym.
- Milczenie. Milczenie jest bądź zwykłym brakiem mowy zewnętrznej, tj. niemówieniem, bądź świadomym powstrzymywaniem się od mówienia (tj. przemilczaniem pewnych słów lub milknięciem) w sytuacji, gdy kontekst mówienia przewiduje lub wręcz się go domaga, tj. milczeniem sygnitywnym (znaczącym). Skrajny wypadek milczenia to wygaszanie także „mowy wewnętrznej”.
Milczenie sygnitywne rozpatrywane jako oznaka (a więc w swojej funkcji ekspresywnej) jest bądź symptomem, bądź sygnałem. Rozpatrywane zaś jako element komunikatywny języka naturalnego jest (pomijając funkcje ekspresywne) rodzajem wyrażenia okazjonalnego.
Poza funkcjami semantycznymi (poznawczymi) milczenie pełni też funkcje pragmatyczne, prakseologiczne i aksjologiczne, m.in.: jako symptom charakterologiczny (jako skutek stanów wewnętrznych, np. onieśmielenia lub gniewu), jako taktyczny środek działania, a w szczególności walki (tu zwłaszcza: milczenie nieszczere) lub samodoskonalenia się wewnętrznego, jako kategoria moralna (milczenie bowiem bywa cnotą lub występkiem) i kategoria estetyczna (milczeniem bowiem posługuje się literatura i inne sztuki piękne), a wreszcie jako kategoria mistyczna (milczenie bowiem jest warunkiem kontemplacji).
- Bezimienność. Z jednej strony bardzo cenimy swoje imię, zwłaszcza dobre imię; z drugiej strony jednak niekiedy staramy się być bezimienni. Bezimienność – podobnie jak milczenie – to nie jest sprawa obojętna psychologicznie i socjologicznie. Motywy bezimienności – a dokładniej motywy postanowienia, że się będzie bezimiennym – bywają bezpośrednie (tj. chęć ukrycia się) lub pośrednie (np. strach i związane z nim wstyd i nieśmiałość, ale także potrzeba gry, duch pokory, próżność, wreszcie rozkaz zwierzchnika). Te motywy można by nazwać „psychologicznymi”; są też – rzecz jasna – motywy socjologicznie: bezimienność bywa środkiem współdziałania (tu m.in. gra miłosna, bezimienna pomoc) i walki obronnej lub zaczepnej (tu m.in. otwarta wojna albo walka o zdobycie wpływów).
„Bezimienność” odnosi się do następujących sytuacji: (a) wyrzeczenie się jakiegokolwiek miana; (b) zastąpienie swego nazwiska innym; (c) ukrycie (zatajenie) swego nazwiska i w konsekwencji udawanie, że się nie jest tym, kim się naprawdę jest. We wszystkich tych wypadkach bezimienność może być trwała lub czasowa.
Bezimiennością sensu stricto jest bezimienność (c).
Szczera bezimienność jest „pewną formą kłamstwa”. Czasem prowadzi do „rozdwajania się osobowości”. Niekiedy ma charakter „trwale patologiczny”.
Bezimienność odgrywa wielką rolę w kulturze (por. np. tajne związki, twórczość bezimienna, polemiki światopoglądowe, pseudonimy literackie, fałszerstwa). Ma ona też aspekt aksjologiczny (etyczny): może być chwalebna i naganna.
- Dualność w metafizyce. W dziejach filozofii widoczne są dwie tendencje: jedna – do dualnej wizji świata-bytu (rozumianego jako ogół tego, co istnieje) i dualnej wizji poznawania świata, przy czym zewnętrzną wobec tej dualności jest dualność byt-niebyt, druga zaś – do odrzucania tych wizji, ontologicznej i epistemologicznej, na rzecz wizji monistycznej.
Przykładami dualizmu ontologicznego są dualności: podmiotu-przedmiotu, idei-realiów, ducha-materii, nieskończoności-skończoności, Boga-świata (resp. Boga-człowieka). Z kolei przykładami dualizmu epistemologicznego byłyby dualności: abstrakcja-naoczność, aprioryczność-aposterioryczność, transcendencja-immanencja.
Śledząc perypetie dualizmu w historii, trzeba go odróżniać od sytuacji, w której dla danej dziedziny zjawisk brakuje jednej, zadowalającej teorii wyjaśniającej, i przejściowo posługujemy się w obrębie tych zjawisk dwiema różnym teoriami.
Następujące tezy charakteryzują wskazane dualizmy:
(1) Istnieje korelacja między dualnościami ontologicznymi i epistemologicznymi (por. np. dualność przedmiot-podmiot, transcendencja-immanencja).
(2) Podstawową dualnością ontologiczną jest dualność forma-materia.
(3) Podstawową dualnością epistemologiczną jest dualność: inteligibilność-zmysłowość.
(4) Przezwyciężenie dualizmu polega bądź na odrzuceniu jednego z członów dualności, redukcji go do drugiego (por. np. monizm materialistyczny), bądź zamianie obu na „typ” trzeci (w wypadku dualności epistemologicznej – np. poznanie irracjonalne).
(5) Wybór określonego monizmu w jednej dziedzinie nie przesądza wyboru określonego monizmu w innej dziedzinie.
- Irracjonalizm. Wydawałoby się, że nauka to dziedzina racjonalności.
Z drugiej strony pewne elementy irracjonalne są dla psychiki człowieka czymś naturalnym i na różne sposoby przenikają do nauki, np. poprzez tworzenie irracjonalnych hipotez i teorii mających wyjaśnić dane w doświadczeniu fakty, wysnuwanie z empirycznych tez naukowych pozaempirycznych wniosków oraz posługiwanie się sądami o wartości w uznawaniu lub odrzucaniu tez opisowych.
Nic dziwnego, że niektórzy przyznają irracjonalizmowi trwałe miejsce w nauce, uzasadniając to tym, że (a) źródłem koncepcji naukowych bywają przeżycia irracjonalne i (b) racjonalizacja problematyki naukowej prowadziłaby do jej zubożenia. W wypadku (a) mieszają źródło tych koncepcji z ich treścią; w wypadku (b) – usuwanie irracjonalizmu z nauki biorą za usuwanie go z życia.
Głównym powodem tych błędnych poglądów jest jednak wieloznaczność słowa „irracjonalizm”. Irracjonalizm epistemologiczny jest więc notorycznie mieszany z irracjonalizmem logicznym, metafizycznym i psychologicznym.
Irracjonalizm logiczny dotyczy zdań. Zdania, będące tezami określonego języka (czyli zdaniami uznawanymi przez jego użytkowników), są irracjonalne logicznie, gdy są wewnętrznie sprzeczne lub zasadniczo nierozstrzygalne (tj. gdy nie można o nich racjonalnie rozstrzygnąć, czy są prawdziwe, czy fałszywe). Czasami za irracjonalne logicznie uważa się też uznawanie zdań, które są sprzeczne z uznawanymi zarazem kauzalnymi prawami przyrody. Ten ostatni wypadek należałoby wykluczyć, gdyż gdybyśmy przyjęli zastosowane w nim kryterium, musielibyśmy uznać za irracjonalne uznawanie zdań fałszywych z powodu nieznajomości odpowiednich praw.
Zgodnie z irracjonalizmem metafizycznym – to sama rzeczywistość jest irracjonalna: ujmowanie jej za pomocą racjonalnej aparatury pojęciowej zniekształca więc jej obraz. W związku z tym racjonalna postawa irracjonalisty metafizycznego wobec świata – to okrzyk zachwytu lub zachwycone milczenie.
Z kolei irracjonalista psychologiczny to ktoś, kto wierzy w zdania wewnętrznie sprzeczne lub zasadniczo nierozstrzygalne, a wiarę tę uzasadnia, odwołując się do irracjonalnych metod poznawczych.
Otóż właśnie irracjonalizmem epistemologicznym jest przyjmowanie takich irracjonalnych metod poznawczych, które mają zagwarantować status naukowy zdaniom logicznie irracjonalnym. Mówi się tutaj o sui generis intuicji, „zlaniu się z przedmiotem poznania”, kontemplacji, wczuwaniu się itd. Owe metody – różne od metod racjonalnych (tj. doświadczenia i opartego na nim rozumowania) – odznaczają się rzekomo niezawodnością, nieosiągalną w wypadku metod racjonalnych.
Kryterium racjonalności epistemologicznej jest intersubiektywność metod racjonalnych – dodajmy – intersubiektywność możliwie powszechna i stała, gdyż na grupową i okresową intersubiektywność mogą liczyć także metody irracjonalne.
W nauce rozumianej jako uporządkowany zbiór twierdzeń nie ma miejsca na irracjonalizm epistemologiczny – ale także na logiczny, metafizyczny i psychologiczny. Dezaprobata wobec obecności irracjonalizmu w dziedzinie uzasadniania twierdzeń naukowych nie wyklucza aprobaty dla irracjonalnych sposobów „wykrywania twierdzeń racjonalnych”.
„Nieracjonalne” jest eliminowanie z zakresu ludzkich aspiracji poznawczych problematyki wykraczającej poza to, co da się ująć metodami nauk przyrodniczych. Problemy te wolno nam stawiać i wolno nam je rozwiązywać, byle byśmy tylko zdawali sobie sprawę, że te rozwiązania nie są – bo często nie mogą być – wystarczająco uzasadnione.
Nie powinniśmy „zwalczać irracjonalizmu w ogóle”, tylko „zakreślić granice, w których uprawniony nie jest”.
- Poznanie instrumentalne. Poznanie bezpośrednie, czyli doświadczenie, jest – w pewnych wypadkach – pośrednie. Brzmi to paradoksalnie, ale paradoksem nie jest. Doświadczenie jest poznaniem bezpośrednim w tym sensie, że dostarcza bezpośredniego uzasadnienia niektórym uznawanym przez nas zdaniom. Może ono być zarazem pośrednie w tym sensie, że akty percepcji wspomagane są różnego rodzaju narzędziami. Mówimy wtedy, że są one poznaniem instrumentalnym.
Poznanie instrumentalne odgrywa szczególnie doniosłą rolę w zdobywaniu wiedzy naukowej – w każdym razie, jeśli ograniczymy poznanie naukowe do poznania dyskursywnego; nie dotyczy to poznania niedyskursywnego, tj. „bezpośredniego kontemplacyjnego doznawania strumienia własnych przeżyć” i „intuicyjnego ujmowania form danych doświadczenia”.
Wszelkie narzędzia poznania są „operatorami poznawczymi”. Klasa operatorów poznawczych rozpada się na dwie podklasy: operatory podmiotowe (zmysłowe i ruchowe) i operatory przedmiotowe. Oczywiście dopiero obecność tych drugich w akcie poznawczym czyni z niego poznanie instrumentalne.
Wśród przedmiotowych operatorów poznawczych należy wyodrębnić operatory fizyczne i semiotyczne. Operatory fizyczne – to aparatura pomiarowa (i związane z nią procesy fizyczne); operatory semiotyczne – to język, modele i teorie uwikłane w poznanie.
Rozważmy pięcioelementową strukturę S: A pozostaje do przedmiotu X w relacji poznawczej R, której narzędziem jest operator O, a rezultatem (nazwijmy to tak w uproszczeniu) obraz P przedmiotu X. Na przykład: Jan (A) patrzy (R) na skupisko bakterii (X) przez mikroskop (O) i widzi obraz tego skupiska (P). Operatory O uczestniczące w procesach poznawczych o strukturze S (także operatory podmiotowe) wpływają nie tylko na rezultat P tych procesów, ale także na ich podmiot A, jakość samego procesu R i poznawany przedmiot X – a mianowicie modyfikują te obiekty. Co więcej: zachodzą także interakcje zwrotne, to znaczy obiekty A, X, R i P oddziałują na operator O – również go modyfikując. Sprawa komplikuje się dodatkowo przez to, że w interakcje wchodzą też między sobą same operatory, jeśli jest ich w procesie poznawczym więcej niż jeden (jak to jest w wypadku poznania instrumentalnego).
W procesach poznawczych poza polem tych interakcji są być może wyabstrahowane z podmiotów poznawczych „punkty świadomościowe”. Jednakże czym one są, nie da się rozstrzygnąć metodami dyskursywnymi.
- Konwencjonalizm. Konwencjonalizm, relatywizm, sceptycyzm i agnostycyzm tworzą wyjątkowo zagmatwany splot spraw.
Dla właściwego uchwycenia tego, na czym polega konwencjonalizm – a raczej na czym polegają konwencjonalizmy – niezbędne jest objaśnienie pojęcia konwencji.
Mówimy o konwencji, mając na myśli: (a) pewną umowę (resp. porozumienie się, ugodę – i to zarówno sam akt umowy, jak i dokument stwierdzający, że do owego aktu doszło); (b) pewien wybór (resp. ustanowienie, rozstrzygnięcie); (c) pewien zwyczaj (resp. sposób bycia, postępowania). W szczególności: konwencją jest taka umowa, której wynikiem jest osiągnięcie wspólnego stanowiska w sprawie, co do której przedtem stanowiska były niezgodne. Konwencją jest taki wybór, który dotyczy „wyznacznika konstytuującego system przedmiotów kulturowych mających walor w pewnym fragmencie świata”. Konwencją wreszcie jest taki zwyczaj, który nie jest instynktowny i który „komunikuje pewną treść znaczeniową”. Z metodologicznego punktu widzenia rozumienie (b) jest podstawowe, gdyż nie ma konwencji-umowy ani konwencji-zwyczaju bez konwencji-wyboru.
Wbrew temu, co się często myśli, z tego, że umowy, wybory czy zwyczaje są konwencjonalne, a konwencje się zmieniają, nie wynika to, że są one arbitralne. Przeciwnie – konwencje są na ogół właśnie niearbitralne, gdyż mają uzasadnienie pragmatyczne: są takie, a nie inne ze względu na cel, któremu mają służyć.
Bywają konwencje semiotyczne dotyczące systemów znakowych (językowych i pozajęzykowych) – i konwencje, jak by można powiedzieć, prakseologiczne regulujące działanie i współdziałanie ludzi. Większość typów znaków jest sprawą konwencji semiotycznych (ale np. oznaki nie są konwencjonalne). Podobnie większość typów działań człowieka jest sprawą konwencji prakseologicznych.
Konwencjonalizm może mieć postać skrajną lub umiarkowaną.
Zgodnie z konwencjonalizmem skrajnym wszystkie prawa naukowe są konwencjami (w szczególności: definicjami arbitralnymi) i jako takie nie są rozstrzygalne empirycznie. Taki konwencjonalizm jest nieporozumieniem.
Konwencjonalizm umiarkowany stwierdza po prostu obecność konwencji w różnych dziedzinach działalności ludzkiej i w różnych dziedzinach wytworów tej działalności, w szczególności w różnych dziedzinach kultury. Obecność taka jest faktem – i trudno takiemu konwencjonalizmowi zaprzeczyć.
Konwencje są wszechobecne w nauce. W geometrii konwencją jest np. aksjomat trzech wymiarów: jest on rezultatem uznania punktu za element przestrzeni. W fizyce konwencje mogą mieć charakter „zewnętrzny” lub „wewnętrzny”: „zewnętrzne” są konwencje ustalające granicę między fizyką a metafizyką; „wewnętrzne” są np. konwencje dotyczące metryzacji pomiaru, wyboru praw-zasad (które nie są prostymi generalizacjami) i minimum faktów niezbędnych do sprawdzenia jakiegoś prawa czy teorii. W językoznawstwie – „zewnętrznie” konwencjonalny charakter ma hipoteza dotycząca konwencjonalnej genezy języka. W historii – konwencjonalnie wyodrębniany jest z procesu dziejowego tzw. fakt historyczny (np. bitwa pod Verdun), konwencjonalna jest też lokalizacja tego faktu w „czasie historycznym” i periodyzacja tego czasu; historyk, sam operując konwencjami, musi poza tym mieć rozległą wiedzę o konwencjach przyjmowanych w badanych przez siebie okresach i miejscach. Konwencje są też wszechobecne w sztuce.
- Relatywizm. W żadnym z wyszczególnionych wyżej znaczeń teza konwencjonalistyczna nie pociąga za sobą relatywizmu; przeciwnie – jest z relatywizmem niezgodna. Tym bardziej konsekwencją konwencjonalizmu nie jest „zasada równouprawnienia wszystkich stanowisk w filozofii”. Przy wyborze obrazów świata decydują różne czynniki, ale nie jest on całkowicie dowolny (np. wyklucza obrazy sprzeczne i nierozstrzygalne).
Aby uzasadnić powyższy pogląd trzeba zrekonstruować występujące w dziejach filozofii pojęcia relatywizmu. Dwie najważniejsze tezy nazywane „relatywizmem” to relatywizm epistemologiczny i relatywizm fizykalny.
Zgodnie z relatywizmem epistemologicznym – nie ma powiedzeń bezwzględnie prawdziwych: wszystkie powiedzenia są niekiedy prawdziwe, a niekiedy fałszywe. Pogląd ten zdemistyfikował Twardowski. Wskazał on, że w wywodach relatywistów pozornie tylko chodzi o te same powiedzenia. Dwa równobrzmiące zdania mogą bowiem nie być tymi samymi powiedzeniami, gdyż mogą mieć różne znaczenia – na gruncie różnych konwencji. Ale twierdzenie, że znaczenie zdań jest ustalane konwencjonalnie, jest nie relatywizmem, tylko konwencjonalizmem (semiotycznym).
Zgodnie z tzw. relatywizmem fizykalnym (przyjmowanym w fizyce relatywistycznej) własności mierzalne muszą być zawsze rozpatrywane względem pewnego układu odniesienia. Ten relatywizm nie jest konwencjonalizmem (skrajnym), ale jest zgodny z konwencjonalizmem (umiarkowanym) w tym sensie, że wielkości fizyczne wyznaczane są m.in. przez konwencje pomiarowe.
Ogólnie – między konwencjonalizmem a relatywizmem zachodzą następujące różnice: (a) konwencjonalizm dotyczy warunków niezbędnych rozstrzygalności zdań, a relatywizm – prawdziwości; (b) konwencjonalizm uznaje zasadę sprzeczności, a relatywizm ją odrzuca; (c) konwencjonalizm zakłada, że istnieją różne – niekiedy sprzeczne – obrazy rzeczywistości, a relatywizm przyjmuje, że to sama rzeczywistość jest wewnętrznie sprzeczna.
Przyczyną mieszania konwencjonalizmu z relatywizmem – poza nieporozumieniami terminologicznymi – są dwa wspólne im założenia, a mianowicie, że:
(1) Wartość poznawcza zdań musi być zrelatywizowana do czynników nadających tym zdaniom sens.
(2) Kryterium prawdy jest doświadczenie, a ono jest subiektywne.
W wypadku założenia (1) konwencjonaliści uważają, że relatywizacja dotyczy konwencji, a relatywiści – że dotyczy sytuacji. Na założenie (2) konwencjonaliści reagują uznaniem doświadczenia za niewystarczające kryterium prawdy, które trzeba uzupełnić odpowiednimi konwencjami; natomiast relatywiści reagują uznaniem rzeczywistości za względną.
- Sceptycyzm. Wyraz „sceptycyzm” jest jeszcze bardziej niejasny niż wyraz „konwencjonalizm”. „Sceptycyzmem” nazywa się czasem coś, co w ogóle sceptycyzmem nie jest. Tak jest np. w wypadku tzw. sceptycyzmu metodycznego. Jest to bowiem postawa, którą wobec jakiegoś zdania (czy zbioru zdań) zajmuje ktoś, kto nie wątpi, że to zdanie jest w zasadzie rozstrzygalne – i tylko na niby powątpiewa w jego prawdziwość, aby zbadać, jakie byłyby konsekwencje założenia, że jest ono fałszywe.
Wśród sceptycyzmów zasługujących na to miano trzeba przede wszystkim odróżnić sceptycyzm pozafilozoficzny i filozoficzny.
Sceptycyzm pozafilozoficzny polegać może na: (a) braku wiary w coś; (b) przypuszczaniu, że coś nie nastąpi; (c) chwiejności poglądów; (d) braku stanowczości w działaniu; (e) skłonności do powstrzymywania się od sądu. Byłby to więc rodzaj sceptycyzmu psychologicznego.
Jeśli chodzi o sceptycyzm filozoficzny, to ma on dwa główne typy: sceptycyzm teoretyczny (scil. epistemologiczny) i sceptycyzm praktyczny (scil. normatywny, aksjologiczny). Pierwszy głosi, że nie ma podstaw do uzasadnionego twierdzenia czegokolwiek o rzeczywistości transcendentnej: nie dysponujemy bowiem zadowalającymi kryteriami prawdy w zakresie sądów dotyczących tej rzeczywistości. Zgodnie z drugim – należy powstrzymywać się od wydawania sądów, ponieważ nie dysponujemy zadowalającymi kryteriami ich rozstrzygania.
Zarówno sceptycyzm teoretyczny, jak i normatywny może być z jednej strony częściowy lub zupełny, z drugiej (podobnie jak konwencjonalizm) może być umiarkowany lub skrajny (por. np. filozoficzne εποχή). Sceptycyzm częściowy odnosi się tylko do pewnej części rzeczywistości; sceptycyzm zupełny – do całej rzeczywistości. Sceptycyzm umiarkowany dopuszcza „warunkowy wybór” między daną tezą i jej negacją; sceptycyzm skrajny tego nie dopuszcza.
Konwencjonalizm (w każdym razie konwencjonalizm umiarkowany) nie pociąga za sobą sceptycyzmu teoretycznego (ani tym bardziej praktycznego). Dwa najważniejsze źródła poglądu, że konwencjonalizm jest „logiczną podstawą” sceptycyzmu, to: (a) mieszanie konwencji arbitralnych z konwencjami mającymi uzasadnienie funkcjonalne (a więc z konwencjami niearbitralnymi) lub konwencji z takimi elementami teorii (czy szerzej: systemów) jak normy czy tezy aksjologiczne, które wcale konwencjonalne być nie muszą; (b) nieodróżnianie norm i definicji przyjętych w drodze konwencji od takich, które są przyjęte ze względu na ich walory racjonalne lub funkcje semantyczne w systemie.
Sceptycyzm praktyczny (podobnie jak umiarkowany konwencjonalizm) odegrał bardzo pozytywną rolę w historii nauki. To właśnie krytyka sceptycka doprowadziła do udoskonalenia „metod badania i aparatury pojęciowej nauk”, a także była pobudką do powstania nowych, często metodologicznie lepszych teorii (por. np. powstanie różnych nieklasycznych systemów logiki matematycznej i geometrii nieeuklidesowych, sprecyzowanie założeń teorii względności i fizyki kwantowej, wykazanie nierozstrzygalności lub co najmniej empirycznej niesprawdzalności metafizycznych założeń nauk przyrodniczych, uświadomienie sobie hipotetycznokonstruktywistycznego charakteru wiedzy o przeszłości historycznej).
- Agnostycyzm. Podobnie jak sceptycyzm nie jest konsekwencją konwencjonalizmu agnostycyzm, gdyż jest on zradykalizowaną wersją sceptycyzmu normatywnego. Agnostycyzm głosi mianowicie, że rzeczywistość transcendentna jest zasadniczo niepoznawalna. Założenia, które dzieli agnostycyzm ze sceptycyzmem, brzmią:
(1) Przedmiotem poznania jest świat transcendentny.
(2) Poznanie powinno być obiektywne i wyrażalne.
(3) Obowiązuje klasyczna koncepcja prawdy.
Przeciwnicy agnostycyzmu i sceptycyzmu kwestionują te założenia: bądź założenie (1) (jak pozytywiści), bądź założenie (2) (jak intuicjoniści), bądź też założenie (3) (jak pragmatyści). Postawa pozytywistów, intuicjonistów i pragmatystów wobec założeń (1)–(3) jest niczym nieuzasadniona.
- Klasyfikacje i definicje. W orbicie zainteresowań Dąmbskiej znalazła się relacja między procedurami klasyfikowania i definiowania.
Dwie procedury metodologiczne – klasyfikowanie i definiowanie – chociaż zasadniczo różne wzajemnie się wspierają i przenikają. Chodzi, z jednej strony, o klasyfikowanie w sensie „relacji zachodzącej pomiędzy zbiorem nadrzędnym a jego rozłącznymi podzbiorami” oraz odpowiedniej operacji i jej rezultatu, z drugiej strony zaś o definicję klasyczną (per genus et differentiam), definicję dysjunkcyjną i definicję równoważnościową.
Procedury te się wspierają, ponieważ dzięki odpowiedniej klasycznej definicji regulującej można sprecyzować całość dzieloną i tym samym umożliwić poprawny podział. Procedury te przenikają się, ponieważ denotację genus definicji klasycznej można utożsamić z całością dzieloną w procedurze klasyfikacji, a differentia może być traktowana jako zasada odpowiedniej klasyfikacji. Z kolei człony podziału można utożsamić z denotacjami członów definiensa skorelowanej z tym podziałem definicji dysjunkcyjnej itd.
Jednym z ważnych pojęć teorii definicji jest pojęcie definicji prospektywnej. Jest to definicja wyrażenia, którego desygnat (realny, abstrakcyjny lub fikcyjny) jeszcze nie zaistniał. Stanowi ona rodzaj definicji realnej – jeśli się przyjmie, że definicja realna jest zawsze definicją przedmiotów abstrakcyjnych: jednym z nich przysługiwałyby w różnych okresach empiryczne modele semantyczne, innym zaś – nie.
- Uzasadnianie. Uzasadnić zdanie ‘p’, to wykazać, że spełnia ono warunki wystarczające, by przyjąć (stwierdzić, wiedzieć, przypuszczać, spodziewać się), że p. Uzasadnienie może być bezpośrednie lub pośrednie; to ostatnie – to rozumowanie.
Uzasadnia bezpośrednio jakieś zdanie ten, kto opiera swoje uzasadnienie na własnym doświadczeniu. Od twierdzeń naukowych oczekuje się, że ich uzasadnienie będzie miało charakter intersubiektywny. Skąd jednak mamy wiedzieć, że cudze doświadczenie jest w obliczu tych samych faktów takie samo jak nasze, a przynajmniej do niego podobne?
Otóż wcale nie musimy tego wiedzieć, aby uprawiać naukę. Hipoteza, że inni doświadczają tak samo lub podobnie jak my, nie jest – wbrew pozorom – przesłanką twierdzeń naukowych, lecz co najwyżej hipotezą metanaukową. Wiara w podobieństwo treści ludzkiej percepcji ma podobny status, jak wiara w to, że uczeni jako tacy nie są na ogół kłamcami.
Skądinąd gdyby hipoteza ta głosiła, że tezy naukowe są tezami o obiektach intersubiektywnych, to obiektami tymi nie byłyby same wrażenia, lecz pewne stosunki między wrażeniami. Te stosunki zaś mogłyby być intersubiektywnie poznawalne. O tym, że tak prawdopodobnie jest, świadczy to, że ludzie normalni w podobnych warunkach spostrzegania uznają na ogół takie same twierdzenia.
- Rozumowanie przez analogię. Spośród rozumowań szczególnie trudne do „steoretyzowania” jest rozumowanie przez analogię.
Analogia to „podobieństwo strukturalne pewnych zbiorów lub systemów, tzn. podobieństwo relacji zachodzących między elementami tych zbiorów lub częściami tych systemów i między własnościami uwarunkowanymi przez te relacje”.
Terminy analogii – to podobne zbiory lub systemy; człony analogii – to elementy lub części tych zbiorów. Termin, który „jest punktem wyjścia jakichś operacji poznawczych” – to „termin pilotujący; termin pilotowany – to drugi termin.
Rozumowanie przez analogię może mieć jedną z dwóch form.
(a) [(A : B) :: (C : D)] ⇒ [(B : A) :: (D : A)]. Taki schemat ma np. rozumowanie: Jeżeli Bóg (A) jest dla ludzi (B) tym, czym jest ojciec (C) dla dzieci (D), to ludzie są tym dla Boga, czym dzieci dla ojca. Tutaj wniosek wynika z przesłanki. To rozumowanie jest więc dedukcyjne (i niezawodne) i stosowane jest np. w matematyce.
(b) [(A / B : C / D) ∧ F (C / D)] ⇒ F (A / B).
Taki schemat miałoby np. rozumowanie: Jeżeli Bóg jest dla ludzi tym, czym jest ojciec dla dzieci, a ojciec jest sprawiedliwym sędzią (F) swoich dzieci, to i Bóg jest Sprawiedliwym Sędzią dla ludzi. Tutaj często ani wniosek nie wynika z przesłanek, ani przesłanki nie wynikają z wniosku.
Istnienie rozumowań typu (b) świadczy o tym, że tradycyjny podział rozumowań na dedukcyjne (w których wniosek wynika z przesłanek) i redukcyjne (w których przesłanki wynikają z wniosku) jest podziałem nieadekwatnym.
Jeśli się nie chce dyskwalifikować rozumowań typu (b) jako nieracjonalnych, trzeba zmodyfikować pojęcie rozumowania w ten sposób, aby rozumowanie typu (b) nie zostało spośród rozumowań wykluczone ex definitione. Moglibyśmy np. przyjąć, że ktoś rozumuje, gdy uznaje jeden sąd na podstawie drugiego, przy czym jeżeli członami rozumowania są sądy ‘p’ i ‘q’ i z ‘p’ nie wynika ‘q’, to „formalnej infirmacji” podlega człon ‘p’, niezależnie od tego, czy jest to przesłanka (lub koniunkcja przesłanek) czy wniosek.
Tak rozumiane rozumowania można podzielić na takie, w których: (a) ani przesłanki, ani wniosek nie podlegają infirmacji (np. gdy przesłanki i wniosek są równoważne); (b) tylko wniosek nie podlega infirmacji (przesłanka jest racją wniosku, ale nie na odwrót – jak w wypadku dedukcji); (c) tylko przesłanki nie podlegają infirmacji (wniosek jest racją przesłanek, ale nie na odwrót – jak w redukcji); (d) i wniosek, i przesłanki podlegają infirmacji (ani przesłanki nie są racją wniosku, ani na odwrót). Zawodne są rozumowania (c) i (d); rozumowania przez analogię (i tzw. rozumowania przyczynowe) należą do tej ostatniej grupy.
Rozumowanie przez analogię jest prawomocne (i eo ipso stosunkowo niezawodne), gdy występująca w nich analogia jest istotna, tj. gdy podobne relacje „spełniają warunki czyniące tej samej zasadzie czy temu samemu prawu”. Mówiąc ściślej: „Dwa systemy (zbiory) są analogiczne w sposób istotny, gdy jeden jest izomorficzny względem drugiego, tzn. gdy elementy jednego z systemów (zbiorów) są w sposób jedno-jednoznaczny przyporządkowane elementom drugiego”.
Przykładem prawomocnego rozumowania przez analogię jest np. rozumowanie następujące: zauważmy, że zachodzi analogia funkcjonalna płuc u ssaków i skrzeli u ryb, ponieważ i jedne, i drugie służą do oddychania. Zarazem wiadomo, że oddychanie u ssaków umożliwia utlenianie się krwi krążącej w układzie krwionośnym. Zatem i u ryb oddychanie umożliwia takie utlenianie się.
Doceniając wartość poznawczą rozumowań przez analogię i dostrzegając w nich pierwiastek odkrywczy, nie wolno lekceważyć niebezpieczeństwa wiążącego się z posługiwaniem się w nauce analogiami, w których jeden z członów nie może być poznany metodą racjonalną. Takie analogie – i oparte na nich rozumowania – są irracjonalne.
- Uzasadnianie prognoz. Przyszłość można próbować odgadnąć. Ale odgaduje przyszłość ten, kto formułuje o niej zdania, nie umiejąc ich uzasadnić.
Zdania o przyszłości to zdania zawierające funktor modalny czasu przyszłego („będzie”) i zmienną przebiegającą zbiór „bardziej lub mniej zdeterminowanych „określników czasu”. Mają one formę: „W czasie T zajdzie zjawisko F”. Zdanie o takiej formie jest sensowne tylko wtedy, gdy T należy do przyszłości.
Różne mogą być motywy uznania zdań o przyszłości. Ale motywy uznania jakiegoś zdania to nie to samo, co jego uzasadnienie.
Jeśli ktoś umie uzasadnić wygłaszane przez siebie zdania o przyszłości, to mamy prawo powiedzieć o nim, że przewiduje przyszłość: owe zdania są wtedy prognozami. Prognozy – z natury rzeczy – nie mogą być uzasadnione bezpośrednio. Nie mogą być też uzasadnione w sposób niezawodny, chyba że są podstawieniami tautologii logicznych.
Do uzasadniania zdań o przyszłości służą m.in. rozumowania odwołujące się do uogólnień statystycznych, indukcji właściwej, wnioskowań przyczynowych i – przede wszystkim – rozumowania przez analogię. Zastosowanie tutaj rozumowań przez analogię opiera się na założeniu izomorfii lub homomorfii systemu zdarzeń przyszłych względem systemów zdarzeń danych obecnie.
- Prawa naukowe. Niektórzy przyjmują, że powiedzenie jest w ogóle sensowne tylko wtedy, gdy jest zasadniczo rozstrzygalne, tj. gdy wiadomo, jak je rozstrzygnąć, a ponadto, gdy „możemy” je znaną metodą rozstrzygnąć (tj. de facto rozporządzamy tą metodą). Nie będąc powiedzeniami rozstrzygalnymi, prawa naukowe są w istocie „regułami działania”. Warunek zasadniczej rozstrzygalności jest jednak zbyt mocnym warunkiem, gdyż powiedzeniami bezsensownymi byłyby wtedy nie tylko prawa naukowe, ale także np. zdania o przyszłości, a niekiedy nawet o przeszłości, mianowicie stwierdzające przeszłe stany rzeczy, o których nie mamy odpowiednich świadectw (np. to, czy Pepin Mały zaczął siwieć w 40. roku życia).
Czasami za cechę swoistą praw naukowych uważa się ich konieczność. Ale konieczność jest relatywną cechą powiedzeń (i funkcji zdaniowych): dane powiedzenie X jest konieczne ze względu na powiedzenie Y, gdy powiedzenie Y jest racją powiedzenia X (a dana funkcja jest konieczna ze względu na swoje wartości).
Najtrafniejsze jest uznanie prawa naukowego za implikację generalną: (a) o zakresie zmiennych, będącym klasą otwartą (tj. nieskończoną lub taką, że nie można o niej rozstrzygnąć, czy jest skończona); (b) dotyczącą stałego związku między zjawiskami; (c) bez absolutnej determinacji czasowej (tj. nie jest w tej implikacji wskazany żaden skończony okres zachodzenia stwierdzanego w niej związku); (d) stanowiącą element jakiejś nauki; (e) sprawdzoną empirycznie.
Prawo spełnia dwie funkcje: wyjaśnia zjawiska i umożliwia ich przewidywanie.
Takie pojęcie prawa nie ma zastosowania w zaksjomatyzowanych dyscyplinach formalnych, których tezami są tautologie. (Nie są też oczywiście prawami – reguły konstrukcji i transformacji wystepujące w tych systemach.) „Prawami” nazywa się tutaj co prawda niektóre aksjomaty (lub niektóre ich konsekwencje) – te mianowicie, które są uznawane z jakichś powodów za szczególnie ważne (np. dlatego, że znajdują zastosowanie w rozumowaniach w obrębie innych dyscyplin lub w życiu, albo które pozwalają upraszczać tok takich rozumowań). Kryteria tej ważności są jednak zbyt mgliste, aby na ich podstawie dało się wyodrębnić spośród tautologii formalnych tak pojmowane prawa.
Pojęcie to ma natomiast zastosowanie zarówno w dyscyplinach przyrodniczych, jak i w humanistyce, w szczególności w historii. Swoistość tej ostatniej nie polega na tym, że jest ona nauką idiograficzną (czyli opisuje fakty indywidualne) – w przeciwieństwie do nauk przyrodniczych, które są nomologiczne (czyli formułują prawa). Tym, co odróżnia historię od nauk przyrodniczych, jest to, że fakty przyrodnicze są stosunkowo proste, natomiast fakty historyczne stanowią niezmiernie skomplikowane sploty różnorodnych zjawisk: fizycznych, psychicznych, socjologicznych itp.
- Prawdziwość twierdzeń naukowych. Niektórzy uważają, że prawdziwość nie jest ani niezbędnym, ani wystarczającym warunkiem naukowości twierdzeń – w szczególności np. praw fizyki. Ma być tak – według jednych – dlatego, że prawa te są w istocie arbitralnymi definicjami lub ich konsekwencjami analitycznymi. Według innych – prawa są jedynie prowizorycznymi hipotezami, zrelatywizowanymi do zmieniającego się przecież stanu wiedzy.
Taki punkt widzenia jest nie do przyjęcia. Prawa fizyki nie miałyby wartości logicznej, gdyby można było je zinterpretować jako funkcje, w których stopień przybliżenia nie jest określony (zakres zmienności może być większy lub mniejszy). Zwykle jednak w takich prawach jest on (przynajmniej prowizorycznie) określony w pewnych granicach. Nie są więc one funkcjami zdaniowymi. Poza tym nawet jeśli w fizyce istnieją prawa, w których fałszywy jest zarówno poprzednik, jak i następnik, to możemy stąd wnosić jedynie, że takie prawa są niesprawdzalne. A niesprawdzalność to nie to samo, co fałszywość.
Prawdziwość jest niezbędnym warunkiem, aby jakieś zdanie było prawem. Chodzi rzecz jasna o prawdziwość w sensie klasycznym, a nie o wspomnianą sprawdzalność (sprawdzać się bowiem mogą także zdania fałszywe).
Inna sprawa, że czasem nie wiemy, czy dane prawo jest prawdziwe. Do wiary w prawdziwość skłania nas zwykle jego prawdopodobieństwo.
- Prawa statystyczne. Prawa kauzalne, o których była mowa wyżej, przeciwstawiane są tzw. prawom statystycznym. Niekiedy te ostatnie uważa się za tezy eliptyczne; gdyby tak było, to po zdezeliptyzowaniu trzeba by je uznać za powiedzenia fałszywe; przymiotnik „statystyczny” jest więc funktorem modyfikującym.
Źródłem wielu nieporozumień jest mieszanie przeciwieństwa kauzalność-statystyczność z parą pewność-prawdopodobieństwo. W istocie wszelkie prawa naukowe są jedynie prawdopodobne. Swoistością tzw. praw statystycznych jest nie ich aspekt probabilistyczny, lecz to, że nie są implikacjami generalnymi.
Błędem jest również łączenie prawidłowości statystycznych – stwierdzanych przez prawa statystyczne – z indeterminizmem: „Prawidłowość statystyczna w gruncie rzeczy zakłada determinizm. Świata zupełnej przypadkowości nie można by opisywać nawet przy pomocy uogólnień statystycznych”.
- Absolutyzm i obiektywizm aksjologiczny. Wbrew nihilistom aksjologicznym wartości istnieją naprawdę, a nie są tylko przedmiotami czysto intencjonalnymi czy fikcyjnymi. Wbrew relatywistom – zmienność konwencji „nie świadczy o względności wartości, tylko o różnym ich pojmowaniu” lub „różnych doborach środków realizowania” tych wartości. Wbrew subiektywistom, którzy ostateczne źródło wartości chcieli widzieć w „podmiocie sprawczym” – reguły etyczne i przepisy prawne są ustanawiane najczęściej na podstawie pewnych sądów o wartości, które to sądy pretendują do obiektywności.
Świat człowieka jest światem wartości. Do zdań dotyczących szeroko rozumianego świata wartości należą m.in.: normy, oceny i zdania aksjologiczne sensu stricto.
O normach była już mowa wyżej. Oceny i zdania aksjologiczne sensu stricto tworzą klasę zdań aksjologicznych sensu largo. Oceny to zdania stwierdzające, że pewne przedmioty są wartościowe (scil. posiadają wartość). Zdania aksjologiczne sensu stricto to zdania ustalające, czym są wartości i jakie są ich rodzaje.
- „Momenty aksjologiczne” w teorii nauki. Nauka ma wartości instrumentalne i autonomiczne. Autonomiczne wartości nauki to jej wartości poznawcze. Poszczególne dyscypliny naukowe są wartościowe, gdy są wolne od pytań pozornych (czyli źle sformułowanych) i nierozstrzygalnych (tj. z fałszywymi założeniami), od rozumowań nieprawomocnych itd. Poszczególne teorie naukowe są wartościowe, gdy m.in.: informują koherentnie (czyli niesprzecznie) i adekwatnie (czyli prawdziwie) o pewnej dziedzinie zjawisk (wyjaśniając zjawiska zaszłe i przewidując zjawiska przyszłe), są konfirmowalne lub weryfikowalne itd.
Największą wartością nauki jest celność (scil. funkcjonalność). Celność – w przeciwieństwie do prawdziwości – jest własnością stopniowalną. Nauka jest tym celniejsza, im daje lepszą odpowiedź na pytania dotyczące swojej dziedziny (najlepszą, oczywiście, jaką w danych warunkach poznania da się na te pytania udzielić).
Należy zwrócić uwagę na to, że sam wybór problematyki badawczej – jeśli jest racjonalny – zakłada ocenę. Ze zrozumiałych względów szczególną pozycję mają oceny – i zdania wartościujące sensu stricto – w humanistyce. Jest tak dlatego, że przedmiotem jest kultura, a „odniesienie fenomenów [kultury] do świata wartości jest cechą charakterystyczną tego, co nazywamy „kulturą””. Niektóre z dyscyplin humanistycznych zakładają „część aksjologiczną” (jak to się dzieje np. w nauce o sztuce, która zakłada filozofię sztuki).
- Pojęcie wolności. Wolność nie zawsze jest wartością aksjologicznie pozytywną; jest tak tylko wtedy, gdy jest warunkiem niezbędnym zrealizowania pewnych wartości pozytywnych.
Niekiedy odróżnia się wolność-od i wolność-do (resp. wolność-ku). Otóż „wolność-od” i „wolność-do” są terminami korelatywnymi. Korelacja ta ma miejsce dlatego, że wolność jest niezbędnym (ale nie wystarczającym) warunkiem możliwości działania. I tak: wolność od błędu jest warunkiem poznania, wolność od kłamstwa jest warunkiem moralności itd.
BIBLIOGRAFIA
A. Wykazy prac:
■ Brożek, Anna, & Jadacki, Jacek: • 2016 – Bibliography [of Works of/on Izydora Dąmbska]. W: [Dąmbska 2016z], s. 373–397. ■ Krajewski, Janusz: • 1978 – Bibliografia prac naukowych Izydory Dąmbskiej opublikowanych w latach 1926–1974. W: [Stróżewski (red.) 1978], s. 207–220.
B. Bibliografia podmiotowa:
1. Teksty naukowe:
1.1. Książki własne:
• 1933k – O prawach w nauce. L., GS, ss. 66. • 1935k – Zarys historii filozofii greckiej. L., F, ss. XX+248. • 1958ak – Elementy logiki dla bibliotekarzy. G., BG, ss. 80. • 1958bk – Sceptycyzm francuski XVI i XVII wieku. Tr., TNT, ss. 88. • 1962k – Dwa studia z teorii naukowego poznania. Tr., TNT, ss. 114. • 1967k – O narzędziach i przedmiotach poznania. Z teorii instrumentalnego poznania. O filozofii lingwistycznej. W., PWN, ss. 206. • 1972k – Dwa studia o Platonie. Ww., O, ss. 86. • 1975k – O konwencjach i konwencjonalizmie. Ww., O, ss. 152. • 1984k – Wprowadzenie do starożytnej semiotyki greckiej. Studia i teksty. Ww., O, ss. 120.
1.2. Książki (współ)redagowane:
Bp.
1.3. Zbiory tekstów własnych:
• 1975z – Znaki i myśli. Wybór pism z semiotyki, teorii nauki i historii filozofii. W., PWN, ss. 262. • 2016z – Knowledge, Language and Silence. Ln. & Bon., Br & R, ss. 404.
1.4. Artykuły:
• 1929 – Teoria sądu Edmonda Goblota. STNL r. IX z. 2 s. 105–108. • 1930a – W sprawie nauczania logiki przy sposobności nauczania języka polskiego. PH (L.) r. V z. 3 s. 279–287. • 1930b – La théorie du jugement de M. Edmond Goblot. ATNL dz. 2 t. VI z. 3 s. 361–434. • 1930–1931 – Maria Ossowska. „Stosunek logiki i gramatyki” (rec.). RF t. XII nr 1–10 s. 18a–19b. • 1931 – Prawa fizyki wobec postulatu prawdziwości twierdzeń naukowych. W: [Księga PTF 1931], s. 183–198. • 1932 – O sceptykach greckich. F r. III nr 39 s. 209–215. • 1933 – Stoicyzm i epikureizm w filozofii życia Horacego. F r. V nr 48 s. 293–299. • 1936 – O etykę naukową w szkole średniej. PKl r. II z. 9–10 s. 711–714. • 1937a – Czy intersubiektywne podobieństwo wrażeń zmysłowych jest niezbędnym założeniem nauk przyrodniczych? PF r. XL z. 3 s. 288–294. • 1937b – W sprawie niezależności etyki od religii. PKl r. III z. 9–10 s. 711–713. • 1937–1938 – Irracjonalizm a poznanie naukowe. KF t. XIV z. 2 s. 83–118, z. 3 s. 185–212. • 1938a – Konwencjonalizm a relatywizm. KF t. XV z. 4 s. 328–337. • 1938b – Organizacja kółka filozoficznego w szkole średniej. PF r. XLI z. 1 s. 93–94. • 1938c – Starożytna nauka o szczęściu w świetle psychologii współczesnej. F r. X nr 104 s. 122–133. • 1938d – Z semantyki zdań warunkowych. PF r. XLI z. 3 s. 241–267. • 1939a – O niektórych poglądach Kazimierza Twardowskiego z zakresu teorii nauk. KF t. XVI z. 1 s. 14–24. • 1939b – O sceptycyzmie i o niektórych sposobach przezwyciężania go. PWsp r. XVIII nr 4 s. 96–105. • 1939–1946 – L’homme anonyme. SP t. III s. 115–149. • 1946 – Zagadnienie śmierci w greckiej filozofii starożytnej. Mn r. I z. 9 s. 445–457. • 1948a – Czterdzieści lat filozofii we Lwowie. 1898–1938. PF r. XLIV z. 1–3 s. 14–25. • 1948b – Mity platońskie. Mn r. III z. 9 s. 427–428. • 1948c – O rodzajach sceptycyzmu. KF t. XVII z. 1–2 s. 79–86. • 1948d – W sprawie tzw. nazw pustych. PF t. XLIV z. 1–3 s. 77–81. Toż w: [Pelc 1971r], s. 161–165. Przekł. ros.: К вопросу о так называемых пустых именах. W: [Неретина (red.) 2015], s. 570–575. • 1949a – Z filozofii imion własnych. KF t. XVIII z. 3–4 s. 241–261. • 1949b – Z genealogii ideałów życiowych. Platoński ideał filozofa. Mn r. IV z. 7 s. 325–334. • 1950 – Meditationes Descartesa na tle sceptyzycmu francuskiego XVII wieku. KF t. XIX z. 1–2 s. 1–24. • 1956 – Quelques remarques sur la philosophie de la science de S.A. Eddington. RS v. LXXVII nr 3 s. 311–341. • 1956–1957 – Logika w Gimnazjum Akademickim Gdańskim w pierwszej połowie XVII wieku. RG r. XV–XVII s. 199–223. • 1958 – W sprawie pojęcia rozumienia (ar.). RF t. XVIII nr 4 s. 182–190. Przekł. franc.: Sur le concept de la compréhension. A12CIF t. V (1959) s. 123–130. • 1959 – Le concept de modéle et son rôle dans les science. RS LXXX nr 13–14 s. 39–51. • 1960a – Heraklit. F t. XIV nr 139 s. 467–472. • 1960b – Śladami Rzymian w Arles. F t. XV nr 143 s. 180–187. • 1960c – Zagadnienie marzeń sennych w greckiej filozofii starożytnej. W: [Czeżowski 1960r], s. 29–39. • 1961 – Pod opieką muz. F t. XVI nr 150 s. 23–29. • 1962a – Boecjusza De consolatione philosophiae. F t. XVI nr 161 s. 82–88. • 1962b – Zagadnienie śmierci w religii i sztuce greckiej. F t. XVI nr 154 s. 259–283. • 1963 – Sur certains modes de fonder nos jugements concernant les événements futurs. LA r. VI nr 21–24 s. 232–239. • 1964a – Concepts de langue et vérité. V s. 3–6. Przekł. pol.: Koncepcja języka a prawda. W: [Pelc 1971r], s. 179–183. Przekł. ros.: Концепция языка и истина. W: [Неретина (red.) 2015], s. 546–551. • 1964b – Kilka uwag o rozumowaniach na podstawie analogii. W: [Rozprawy… 1964], s. 31–38. • 1964c – Niektóre pojęcia gramatyki w świetle logiki. W: [Żarnecka (red.) 1964] s. 221–238. • 1965 – Kilka uwag w sprawie wartości poznawczych. Z r. XVII nr 4 s. 439–445. • 1966a – Langue et philosophie. Sur certains aspects de philosophie linguistique. L s. 91–94. • 1966b – O starożytnej etyce. F t. XX nr 194 s. 202–207. • 1966c – Z dziejów sporu o bezwzględność dobra. Sofiści i Sokrates. F t. XX nr 199 s. 435–440. • 1967a – „Próba kontaktu” z myślą filozoficzną Henryka Elzenberga (1887–1967). Z r. XIX nr 9 s. 1121–1127. • 1967b – Semiotyczna koncepcja nauki w filozofii Condillaca. W: [Czeżowski 1967r], s. 537–545. • 1968a – Poglądy [Leibniza] na język i jego rolę jako zasady unifikacji wiedzy. RF t. XXVI nr 3 s. 224–226. • 1968b – Sceptyczna krytyka pojęcia czasu u Sekstusa Empiryka. F t. XXII nr 215 s. 241–248. • 1968c – Semiotyka wyrazów funkcyjnych w Dialektyce Abelarda. RoF t. XVI z. 1 s. 83–91. • 1969a – Modèle et objet de la connaissance. Sur certains modes d’opération par analogie. RIP r. XXIII nr 87–90 s. 34–43. • 1969b – O pojęciu konwencji. W: [Gumański 1969r], s. 34–44. • 1969c – O starożytnej humanitas. F t. XXIII nr 226 s. 291–296. • 1970 – Sur les fonctions sémiotiques du silence. RMM a. LXXV nr 3 s. 309–315. • 1971a – Aletheia i alethes w dialektyce stoickiej na podstawie Adversus logicos Sekstusa Empiryka. SHS r. I s. 37–50. • 1971b – Analiza pojęcia oznaki w semiotyce stoickiej. SHS t. I s. 27–35. • 1971c – Filozofia na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w latach 1918–1939. ZN z. 2 s. 76–90. • 1971d – O funkcjach semiotycznych milczenia. SS t. II s. 77–88. • 1971e – Ptolemeusz jako filozof. F t. XXVI nr 250 s. 17–24. • 1971f – La théorie de la science dans les oeuvres de Claude Ptolémée. Or t. VIII s. 109–122. • 1972 – O ewolucji niektórych metalogicznych i [meta]matematycznych poglądów G. Fregego w świetle I tomu Nachgelassene Schriften. RF t. XXX nr 3–4 s. 245–251. • 1973a – Cynicy. Hippisi starożytnego świata. F t. XXVII nr 267 s. 339–348. • 1973b – Kilka uwag o Marcinie Smigleckim i jego Logice. SMDNP ser. E z. 5 s. 3–27. • 1973c – Niektóre zagadnienia semiotyki stoickiej w świetle traktatu Sekstusa Empiryka Przeciw logikom. SHS t. II s. 7–14. • 1973d – O konwencjach semiotycznych. SS t. IV s. 35–45. • 1973e – O niektórych poglądach Ptolemeusza z zakresu teorii nauk. W: [Swieżawski 1973r], s. 177–193. • 1974a – Adam Burski i jego Dialectica Ciceronis. AHFMS t. XX s. 3–15. • 1974b – An Essay on the Foundations of Geometry de B. Russell et la critique de ce livre en France dans les année 1898–1900. Or t. X s. 245–253. • 1974c – O znaczeniu historii nauki dla filozofii. W: [Osińska (red.) 1974], s. 105–120. • 1975 – Sur la valeur de l’histoire de la science pour la philosophie. Or t. XI s. 45–57. • 1976a – Antyk w dziełach Władysława Tatarkiewicza. F t. XXXI nr 300–301 s. 23–29. • 1976b – Idee kantowskie w neointuicjonizmie Brouwera. AUW. Prace Filozoficzne t. XVIII (Logika nr 5) s. 7–13. • 1976c – Kanta filozofia matematyki i kontynuacja niektórych jej myśli w twórczości Poincarégo. W: [Garewicz (red.) 1976], s. 287–307. • 1976d – Langue et science dans la philosophie de Laibniz. SHS t. III s. 117–124. • 1976e – Spór o astrologię w filozofii hellenistycznej. F t. XXX nr 298 s. 355–365. • 1977 – Les idée kantiennes dans la philosohie des mathématiques de Wittgenstien. Or t. XII–XIII s. 249–269. • 1978a – François Brentano et la pensée philosophique en Pologne: Casimir Twardowski et son école. GPS v. V s. 117–120. Przekł. pol.: Franciszek Brentano a polska myśl filozoficzna. Kazimierz Twardowski i jego szkoła. RF t. XXXVII (1979) nr 1–2 s. 1–10. • 1978b – Idee kantowskie w filozofii matematyki XX wieku. AHFMS t. XXIV s. 167–213. • 1979a – O etyce Arystotelesa. F t. XXXIV nr 331 s. 51–57. • 1979b – O niektórych punktach stycznych filozofii Tadeusza Czeżowskiego i Franciszka Brentana. SF r. XXIII nr 8 s. 19–25. • 1981 – Aksjologia moralna T. Czeżowskiego. RF t. XXXIX nr 2–4 s. 1–7. • 1982 – Symbol. SS t. XII s. 125–132. • 1986 – Problem śmierci w kulturze chrześcijańskiej. Z r. XXXVIII nr 1 s. 50–71. • 1989a – O dwoistości w aspekcie bytu i poznania i o tendencji do przezwyciężania tej dwoistości jako podstawie kierunków i stanowisk filozoficznych. W: [Perzanowski 1989r], s. 13–21. • 1989b – O niektórych koncepcjach metafilozoficznych w Szkole Lwowsko-Warszawskiej. W: [Perzanowski 1989r], s. 22–29. • 1990 – O niektórych poglądach z zakresu teorii nauki w Szkole Lwowsko-Warszawskiej. ZNKUL r. XXIII nr 1 s. 11–20. • 1991 – Z semantyki przymiotników. W: [Pelc 1991r], s. 1–9. • 1994a – O niektórych etycznych i metaetycznych poglądach w Szkole Lwowsko-Warszawskiej. PFNS r. III nr 4 s. 107–116. • 1994b – W sprawie stosunku logiki do gramatyki. W: [Pelc 1994r], s. 27–33. • 1998 – O pojęciu rozumienia. PFNS t. VII nr 3 s. 9–12. • 2015 – Pojęcie modelu i jego rola w naukach. FN r. XXIII nr 2 s. 141–152.
2. Publicystyka:
Bp.
3. Teksty literackie:
Bp.
4. Przekłady:
■ Descartes, Renè: • 1960 (przekł. z łac.) – Zasady filozofii. W., WN, ss. XII+424. ■ Leibniz, Gottlob Wilhelm: • 1955 (przekł. z franc.) – Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego. T. I–II. W., PWN, ss. LXX+352+510. ■ Sekstus Empiryk: • 1970 (przekł. z gr.) – Przeciw logikom. W., PWN, ss. 320. ■ Tatarkiewicz, Władysław: • 1978 (przekł. z niem.) – Układ pojęć w filozofii Arystotelesa. W., PWN, ss. 126. ■ Twardowski, Kazimierz: • 1965 (przekł. z niem.) – O treści i przedmiocie przedstawień. W: [Twardowski 1965], s. 3–91. ■ Witwicki, Władysław: • 1939 (przekł. z pol.) – La foi des éclairés. Ps., FAl, ss. 236.
C. Bibliografia przedmiotowa:
■ Bober, Ireneusz: • 1992 – Filozofia kultury Izydory Dąmbskiej. Kl., WSPK, ss. 200. ■ Brożek, Anna & Jadacki, Jacek: • 2016 – Izydora Dąmbska. A Steadfast Thinker. W: [Dąmbska 2016z], s. 351–372. ■ Cichoń, Władysław: • 1984 – O wykładach z etyki Profesor Izydory Dąmbskiej. RF t. XLI nr 4 s. 329–337. ■ Kabziński, Jacek K.: • 1984 – Izydora Dąmbska (1904–1983). RF t. XLI nr 4 s. 303–304. ■ Kamiński, Stanisław: • 1984 – Profesor Izydora Dąmbska jako filozof nauki. ZNKUL t. XXVII z. 1 s. 17–28. ■ Oberc, Maria: • 1978a – Profesor dr Izydora Dąmbska w tajnym nauczaniu. RF t. XXXVI nr 2–4 s. 121–126. ■ Orbik, Zbigniew: • 2016 – O etyce Izydory Dąmbskiej. SHF r. II nr 4 s. 141–161. • 2018 – Filozofia Izydory Dąmbskiej. Gl., WPŚ, ss. 492. ■ Pelc, Jerzy: • 1986 – Izydora Dąmbska. SS t. XIV–XV s. 45–51. ■ Perzanowski, Jerzy: • 1984 – Pogranicze logiki i filozofii w pracach Profesor Izydory Dąmbskiej. RF t. XLI nr 4 s. 311–322. • 1986 – Głos prawdy. O Pani Profesor Izydorze Dąmbskiej. Z r. XXXVIII nr 1 s. 17–49. • 2001r – Izydora Dąmbska (1904–1983). K., PAU, ss. 146. ■ Stróżewski, Władysław: • 1978 – Profesor Izydora Dąmbska jako historyk filozofii. RF t. XXXVI nr 2–4 s. 109–115. ■ Węgrzecki, Adam: • 1984 – Aksjologiczne wątki w twórczości naukowej Izydory Dąmbskiej. RF t. XLI nr 4 s. 323–328. ■ Woleński, Jan: • 1978 – O pracach Izydory Dąmbskiej z zakresu logiki. RF t. XXXVI nr 2–4 s. 117–120. • 1984a – Metodologiczna i epistemologiczna twórczość Prof. Izydory Dąmbskiej. RF t. XLI nr 4 s. 305–309. • 1984b – Wspomnienie o profesor Izydorze Dąmbskiej. F XXXVIII nr 361 s. 195–203. • 2001 – Izydora Dąmbska. Between Conventionalism and Realism. W: [Krajewski W. (red.) 2001], s. 107–111. ■ Zgoda, Leopold: • 1984 – Być sumieniem filozofii. O sceptycyzmie prof. Izydory Dąmbskiej. RF t. XLI nr 4 s. 339–347.

